Syryjskie Koło Gospodyń Wiejskich. Opublikowane Kwiecień 25, 2015Wrzesień 22, 2017 przez Magdalena Archeologiem chciałam być od dziecka. Pamiętam siebie w wieku 5 lat – w zimowe popołudnia podpalałam brzegi kartek ogniem z zapałek i próbowałam wmówić babci, że znalazłam je w śniegu i że są sprzed setek lat. Z zamiarem grzebania w piaskach pustyni poszłam na pierwszym rok studiów i szczęśliwie udało mi się zawsze dostawać na misje około śródziemnomorskie. Jeździłam na Krym i do Czarnogóry, ale zdecydowanie najbliższe memu sercu stały się praktyki w Syrii, w kurdyjskiej wiosce na północnym wschodzie kraju. Obszar na którym mieszkałam zwany jest Dżazirą (z arabskiego wyspa). To olbrzymie, płaskie jak stół pola, okrążone górami (te góry są daleko, Dżazira ma w średnicy ponad sto kilometrów). Pola dają plony w kwietniu mają soczystą zieleń upraw, w maju wysychają, w trakcie lata stają pustynią. Wzniesienie na polach prawie zawsze oznacza starożytną osadę. W Tell Arbid mieszkały dwie rodziny – jedni po jednej stronie wzgórza, drudzy po drugiej. Z dziewczynami z tej pierwszej założyłyśmy Syryjskie Koło Gospodyń Wiejskich. Wielkanoc na krawężniku. Przylecieliśmy w kwietniu, w Wielką Niedzielę. Siedząc na krawężniku w Aleppo zjadłam najlepsze śniadanie (nie tylko wielkanocne) w życiu. Zapiekaną, zwiniętą pitę z serem. To był początek licznych kulinarnych uniesień. Sześć tygodni w Syrii to jedyne wykopaliska w moim życiu, w czasie których nie schudłam, tylko przytyłam. Po paru godzinach znaleźliśmy się na miejscu, i tak miało już zostać przez kolejne niedziele. Życie obok, a właściwie z kurdyjskimi rodzinami okazało się na tyle ciekawe, że w pewnym momencie przestałam kombinować jakby się tu z naszej wsi w wolny dzień wyrwać. (Parę razy wyrwałam się stopem). Syryjskie Koło Gospodyń Wiejskich. Mimo, że ścieżki kontaktów były już w trakcie poprzednich sezonów dość wyraźnie wydeptane, ja po swojemu nawiązywałam znajomości. Zaczęłam od przekonywania do siebie dzieci moją dzienną „racją” żywnościową herbatników z czekoladą i butelką gazuzy. Potem z nastolatkami pasłam owce. Chodziłam z mężczyznami na zachód słońca na szczyt wzgórza i wypalaliśmy skręcane papierosy z tureckiego tytoniu. W końcu zaprosiły mnie kobiety na rozpalanie pieca, ważenie sera, prażenie bulguru. Było super! Dziękujemy, że jesteście z nami! Bądźcie na bieżąco i dołączcie do naszej społeczności na Facebooku i Instagramie. Jeśli szukacie inspiracji do wyjazdów wykraczających poza nasze doświadczenia, dołączcie do grupy POKAŻ DZIECIOM POLSKĘ I ŚWIAT, którą tworzę wraz z innymi blogerami. Jeśli chcielibyście nam szepnąć słówko, dać feed back, podpowiedzieć o czymś fajnym, będziemy cieszyć się z każdej wiadomości od Was! Piszcie śmiało! Zobacz rownież: Baseny Letnie Inflancka. SAM • Śniadanie w SAMie na Żoliborzu. Jak rozpocząć narciarską przygodę?